Pies pozostawiony na polu...
Pan posiada pole. Na środku tego pola ponad 1,5 roku temu zbił małą budę bez podłogi, po czym uwiązał do niej psa. Karmił go i poił jak sobie o nim przypomniał... Od wczoraj Max jest z nami. Jest duży, czarny, kudłaty - ot zwykły, wiejski Burek... Jest mocno wychudzony - można policzyć każde żebro i każdą kosteczkę... karmę je tak łapczywie, że aż się krztusi... smaczki zabiera razem z palcami... Od wczoraj Max ma swój apartament - indywidualny kojec i budę grubo wyścieloną słomą. Ma obrożę a nie wrzynający się w skórę łańcuch skręcony drutem na szyi. Ma stały dostęp do wody i miskę, która jedzeniem napełnia się trzy razy dziennie. Ma spacery na pole i do lasu. Max jest zdezorientowany, podejrzliwie się rozgląda i obwąchuje wszystko dookoła. Chyba jeszcze się boi, że ten sen nagle pryśnie i znów obudzi się głodny na środku pola...